Logo
Wydrukuj tę stronę

Ciemna strona mocy albo rozważania o samorządowej rzeczywistości informatycznej

Kiedyś hitem w środowisku informatycznym była scena ze szkolenia pracowników urzędu w małej miejscowości. Gdy prowadzący zajęcia wydal polecenie: a teraz proszę najechać na obiekt myszką, jedna z kursantek przyłożyła mysz do ekranu i cierpliwie czekała na efekt (bo nie było innej komendy)... Dziś to już ten żarcik o myszce trąci myszką. W tym środowisku wre od zupełnie innych problemów. I nie są to problemy biorące się z ignorancji użytkowników.

O dwóch (niezbyt miłych) panach
Krótka rozmowa w jednej z firm, oferujących narzędzia informatyczne, urządzenia multimedialne i oprogramowanie dla samorządów lokalnych. Rozmowa odbywa się na zaproszenie wspomnianych panów, w siedzibie ich firmy, w Poznaniu.
- Już wkrótce będziemy w stanie zalać rynek w regionie oprogramowaniem na bazie LINUX-a i sprzętem do projekcji multimedialnych - zagajają.
- Panowie! Są firmy w regionie mające tak długi staż we współpracy z samorządami, jak długo istnieje reaktywowany samorząd. Mają kontakty, układy, długoterminowe uzgodnienia, poparcie i referencie, a także niezawodny serwis... - tonuję nastrój euforii.
- Te firmy korzystają z naszych usług, bo same zatrzymały się w rozwoju - brzmi odpowiedź.
- Czy zna pan kierownictwo urzędu w (tu pada nazwa jednego z wielkopolskich miast)?
Na moją twierdzącą odpowiedź, kwestia ulega rozwinięciu: - Ten i inne urzędy nawet nie wiedzą, co i od kogo kupują. Widział pan serwer w tym urzędzie? To nasza firma go robiła. Jak dla mnie, nic w tym jeszcze zdrożnego, więc próbuję pociągnąć dwóch panów za język:
- Każdy może przyznać się do pojedynczego wdrożenia w którymkolwiek z urzędów lub do zmontowania serwera. Ale gdzie rekomendacje?
Na twarzach moich rozmówców gości błogi spokój, uzupełniany przez coraz szersze uśmiechy...
- Zauważył pan, że niektóre z urzędów wożą sprzęt do serwisu do Poznania? A dlaczego tak jest, jak pan myśli? - i po chwili milczenia: - Bo ten, który wystawia fakturę, jest tak naprawdę figurantem i nie ma pojęcia o tym, co sprzedaje i jak się to naprawia. My naprawimy ten sprzęt wtedy, kiedy będziemy mieli chwilę czasu na tego rodzaju sprawy. I z reguły naprawa będzie odpłatna, bo użytkownik nie jest zaznajomiony ze sprzętem i jego obsługą, a w momencie kupna wyraża zgodę na klauzulę - zawartą w umowie czy dopisaną do faktury w rubryce "uwag" - że serwis wykonywany jest nieodpłatnie jedynie wtedy, kiedy uszkodzenia dotyczą wad ukrytych sprzętu lub oprogramowania. A skoro użytkownik nie ma pojęcia o tym, co kupuje i na czym ten sprzęt tak naprawdę polega, to jak może go nie zdewastować?

Artykuł pochodzi z czasopisma "e-Fakty" 5/2005.
Ostatnio zmieniany w środa, 29 listopad 2006 09:12
© 2000-2023 Sieć Badawcza Łukasiewicz - Poznański Instytut Technologiczny