e-Urząd - czy da się to zrobić w Polsce?

Koniec XX wieku to gwałtowny rozwój techniki i początek prawdziwej "ery informacji". Masowe wykorzystanie komputerów osobistych, wciąż udoskonalany sprzęt peryferyjny, oprogramowanie o bajecznie szerokich możliwościach, a także upowszechnianie sieci internetowej sprawiły, że każda instytucja stała się otwarta na kontakty ze środowiskiem zewnętrznym. Zjawiska tego rodzaju nie ominęły również administracji publicznej.
Administracja częściowo zinformatyzowana
Sieć internetowa, bazująca na sieci telekomunikacyjnej, umożliwia już dziś prawie nieograniczoną wymianę informacji, niezależnie od odległości pomiędzy "komunikującymi się stronami" .Wizja Społeczeństwa Informacyjnego i Globalnej Infrastruktury Informacyjnej z wolna zaczęła stawać się faktem. Socjologowie wskazują na kilka symptomów takiego stanu rzeczy: zmniejszanie się wytwórczości materialnej kosztem wzrostu zatrudnienia w usługach, coraz większy udział firm zewnętrznych w bieżącej działalności podmiotów gospodarczych, rozwój przedsiębiorczości indywidualnej. Nie sposób nie odnieść analogicznych procesów do polskiej rzeczywistości. Klient krajowej administracji wyraża jednak często niezadowolenie z poziomu obsługi. A wszystko dlatego, że "przyjazne obywatelowi struktury administracji publicznej na miarę otwartego społeczeństwo informacyjnego" zakładają stały dostęp obywatela do niezbędnych dla niego informacji "za pomocą narzędzi teleinformatycznych". Tak w każdym razie stwierdza Strategia Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego w Polsce. Jednakże w tym samym dokumencie spotykamy się ze stwierdzeniem, iż: "administracja rządowa i samorządowa korzystają z osiągnięć teleinformatyki w bardzo ograniczonym stopniu". To nie tylko kwestia finansów, ale w wielu wypadkach (szczególnie dotyczy to administracji w mniejszych ośrodkach) kwestia braku świadomości korzyści, wynikających ze zwiększenia udziału obywateli w życiu publicznym. Administracja zinformatyzowana to nie tylko zdalny kontakt obywatela z właściwym dla załatwienia sprawy urzędnikiem. To także możliwość korzystania przez obywateli z ogólnodostępnych stanowisk komputerowych w urzędach administracji. Cóż bowiem jest potrzebne obywatelowi? Nie tylko przekazanie dotyczącej go sprawy we właściwe ręce, ale i zrozumienie mechanizmów podejmowania decyzji w jego indywidualnej sprawie. A zrozumieć te mechanizmy bez dostępu do aktualnych przepisów - począwszy od aktów prawnych najwyższego rzędu, a na przepisach prawa miejscowego skończywszy - za nic w świecie się nie da. Odpowiedzmy sobie na pytanie: czy polska administracja publiczna spełnia te standardy? Odpowiedź może być jedynie taka: "jeszcze nie w tej chwili"...

Artykuł pochodzi z czasopisma "e-Fakty" 1/2004.
Ostatnio zmieniany w poniedziałek, 18 grudzień 2006 14:11
Więcej w tej kategorii: « Bank poza bankiem Otwarte, wolne, czasowe, czyli licencjonowanie oprogramowania »
Zaloguj się by skomentować