Logo
Wydrukuj tę stronę

Społeczeństwo informacyjne, czyli wąskie ścieżki gminnej informacji elektronicznej

Ideą Ustawy o dostępie do informacji publicznej, która weszła w życie w lipcu 2003 r., jest nieskrępowany kontakt obywatela z instytucjami państwa i organami samorządu terytorialnego. Czy w Wielkopolsce zrealizowano tę ideę? Czy po czterech miesiącach obowiązywania Ustawy, można określić jakieś prawidłowości, związane z jej wdrażaniem?

Szara rzeczywistość
Zdaniem praktyków, przeciętny obywatel kontaktuje się z urzędem tylko w dwóch kwestiach: opłat lokalnych i zmiany dokumentów. Przeciętnie więc dwa do trzech razy w roku mamy coś do załatwienia w urzędzie. Skoro tak, to warto umożliwiać obywatelom zdalny dostęp do niezbędnych, szczegółowych informacji - a docelowo i "wirtualnych płatności". Umożliwić to miała Ustawa, a termin jej wejścia w życie (1 lipca 2003 r.) nałożył na administrację rządową i samorządową (wraz z instytucjami sektora publicznego), obowiązek publikowania pewnego standardu informacji.
Prawnicy jeszcze przed lipcem alarmowali o ułomnościach zapisów Ustawy i przepisów okołoustawowych. Twierdzili oni, że przepisy te - wbrew intencjom ustawodawcy - nie ujednolicają niczego, posługując się jedynie katalogiem nieprecyzyjnych pojęć. Zdanie to w pewnym sensie potwierdzali również informatycy, zwracając uwagę na trudności z realizacją tak ogromnego przedsięwzięcia w skali kraju, który nb. do liderów rozwiązań w informatyzacji nie należy. Od startu przeważali krytycy - dla nich spoza wierszy przepisów wyzierało niejednokrotnie chciejstwo i niekompetencja. Smaczku dodawał fakt, że nie wywiązywanie się z zapisów szczegółowych Ustawy i związanych z nią przepisów, nie zostało właściwie usankcjonowane.

Artykuł pochodzi z czasopisma "Logistyka" 2003/6.
Ostatnio zmieniany w piątek, 04 kwiecień 2008 12:28
© 2000-2023 Sieć Badawcza Łukasiewicz - Poznański Instytut Technologiczny