Transport piwa dawniej a dziś

Przewożenie piwa to temat tak samo stary, jak samo piwo. Jako że piwo jest napojem żyjącym i nie lubi podróżowania, wstrząsów i światła, to jego przewożenie wymaga fachowości i sztuki, o czym najlepiej wiedzą browary. Wzburzone podczas wstrząsów lubi uciec i wystrzelić jak szampan lub pienić się obficie. Dawniej, aby temu zapobiec, transportowano piwo w samych browarach lub z browaru do pobliskiego punktu sprzedaży na specjalnym drewnianym nosidle, drągu, gdzie na łańcuchu wisiała beczka z piwem, było to niezwykle uciążliwe i niewygodne. Później zastąpił to transport konny, który okazał się najbardziej praktyczny i najdłużej stosowany. Moje pokolenie 50-latków pamięta jeszcze konne wozy z piwem rozwożonym do sklepów i restauracji. Para lub czasami dwie pary koni pociągowych zaprzęgnięte w duży wóz rozwoziły piwo. Ponieważ piwo jest ze wszech miar napojem zdrowym, jak podają kroniki, również konie po dniu ciężkiej pracy otrzymywały do wypicia wiadro piwa! (miały swój deputat). W browarach znajdowały się stajnie, wozownie i warsztat, który spełniał funkcję kuźni, stolarni, był też lekarz weterynarz. Piwo transportowane było wozem platformą, na której ułożone były leżąco beczki z piwem (różnej pojemności) lub wozem o niskich burtach, na którym ułożone były skrzynki drewniane z piwem butelkowym. Skrzynki miały wypalane logo lub nazwę browaru, a butelki początkowo były zamykane na tzw. porcelankę lub korkowane. Woźnica był ubrany w skórzany długi fartuch (zabezpieczał w czasie za i wyładunku), często także na wozach można było spotkać emblematy i slogany reklamowe danego browaru, niekiedy ubiór i czapka woźnicy także były firmowe.

Artykuł pochodzi z czasopisma "Logistyka" 2/2003.
Ostatnio zmieniany w niedziela, 05 sierpień 2007 13:27
Więcej w tej kategorii: « System zarządzania jakością w transporcie Gdy marzenia się spełniają... - wizja platformy e-logistycznej »
Zaloguj się by skomentować