Logo
Wydrukuj tę stronę

Eksport do Chin. Czy jabłka podbiją Azję?

Polecamy! Eksport do Chin. Czy jabłka podbiją Azję?

Jak świat długi i szeroki, ustanawianie barier taryfowych i pozataryfowych w handlu zagranicznym będzie zjawiskiem stałym w relacjach międzynarodowych, a stopień jego intensywności – pochodną stosunków między poszczególnymi krajami. A te z Państwem Środka, zwłaszcza po ostatnich wizytach i rewizytach tzw. najwyższych czynników, wyglądają co najmniej poprawnie. Także gospodarcze. Zacierać ręce w pierwszej kolejności mogą sadownicy, bo chińska inspekcja wyraziła zgodę na eksport do Chin z Polski jabłek. Rząd i branżowe organizacje zadanie wykonały, teraz pora na przedsiębiorców, którzy muszą „jedynie” – bagatela – znaleźć kontrahentów.

Chiny to takie miejsce, gdzie – z racji rosnącego potencjału gospodarczego, historycznych i politycznych uwarunkowań – uwolniono wprawdzie energię szarych, zaradnych obywateli, ale rynku z gorsetu wszelkiej maści barier długo pewnie nie uwolnią. W miejscach, w których uznają, że wymaga on ochrony, będą przykręcać śrubę dla importerów i nikomu nic do tego. Taka jest optyka dumnych ze swojej, liczącej kilka tysięcy lat państwowości, Azjatów. Dlatego każde, nawet drobniutkie odstępstwo od tej zasady, trzeba traktować jak sukces sporego kalibru. Nasi sadownicy mają powody do radości, ponieważ po długotrwałych zabiegach, pertraktacjach i mozolnych negocjacjach z „trudnymi” azjatyckimi partnerami, mogą zawołać: bingo! Podobno do tej pory jabłka znad Wisły nie spełniały chińskich norm sanitarnych i nie mogły w związku z tym podbijać tamtejszego rynku. Tak przynajmniej brzmi wersja oficjalna.

Chiński urząd, weryfikujący jakość produktów spożywczych pozwolił na import polskich jabłek. Na sporządzonej przez inspektorów liście znalazło się ponad 450 sadów i 135 pakowalni! 1,5 miliarda potencjalnych konsumentów naszych owoców? Dla rodzimych przedsiębiorców, doprawdy, świetlana perspektywa. Chociaż podobno Chińczycy lubują się w słodkich jabłkach, a takie u nas jednak w mniejszości.

Teraz „piłka” na połowie producentów – poszukanie kontrahentów po tamtej stronie Wielkiego Muru. Wyzwanie niełatwe, ale znając ich przedsiębiorczość, stymulowaną rosyjskim embargiem i wizją chłonnego rynku zbytu – pewnie wykonalne. W dobrym tonie – z punktu widzenia Azjatów - jest przystąpić do negocjacji handlowych w asyście pośrednika, najlepiej jakiegoś „polskiego” Chińczyka. Ewentualnie zdać się na firmę wyspecjalizowaną w kojarzeniu kontrahentów biznesowych, znającą realia Państwa Środka. A tajemnicą poliszynela jest, że budowanie długotrwałych relacji musi zostać poprzedzone dogłębnym zaznajomieniem się z panującą tam etykietą i obyczajami – radykalnie odmiennymi od tych, do których przyzwyczailiśmy się i zwykliśmy uznawać za normę w Europie. Bez tego zapomnijmy o udanej transakcji. W sieci można znaleźć bez liku przydatnych w obcowaniu z chińskimi partnerami wskazówek. Do tego trzeba dodać logistykę transportu, w obliczu której staną rodzimi eksporterzy jabłek. Koleją czy morzem? Który rodzaj transportu wybrać? Zapłacić więcej i nie narażać owoców na zepsucie czy ryzykować dłuższy przewóz ładunku statkiem, ale ponosząc mniejsze koszty? Dylematy, które prawdopodobnie w najbliższym czasie będą spędzać sen z powiek sadowników. Ale, bogdaj tam! Żeby tylko takie mieli…

Dla nich to jak manna z nieba, zważywszy, że Rosjanie ani myślą odpuszczać embarga. Z drugiej jednak strony to zagranie im na nosie. Zamiast tyleż spektakularnej, co mało efektywnej akcji „Jedzmy jabłka na złość Putinowi”, wreszcie konkret. Eksport do Chin może pomóc zrekompensować straty w relacjach z naszymi wschodnimi sąsiadami. Albo nawet odrobić je z nawiązką. Sadownicy zacierają ręce. Ale my, krajowi konsumenci, już niekoniecznie. Jedyne czego można się obawiać po wywalczeniu przez Polskę dostępu do rynku chińskiego, to wzrostu cen jabłek na naszych straganach i w warzywniakach. Tak czy owak – trzeba się cieszyć z sukcesu naszych negocjatorów. I pójść za ciosem, wykorzystując potencjał także innych gałęzi gospodarki. Na sytym Starym Kontynencie coraz ciaśniej, a głodnych wszelkich dóbr i bogacących się Chińczyków coraz więcej.

Ostatnio zmieniany w czwartek, 17 listopad 2016 12:58
© 2000-2023 Sieć Badawcza Łukasiewicz - Poznański Instytut Technologiczny