Zaloguj się

Cenna lekcja dla branży TSL

Potrzeba jest matką wynalazków - mówi stare przysłowie. Czy wyjątkowa sytuacja spowodowana epidemią przyczyniła się do rozwoju sektora TSL?

Katarzyna Syta, prezes zarządu KAES Logistics

Zamrożenie gospodarki..., owszem, przyniosło straty dla branży TSL, ale coraz częściej mówi się o impulsie do rozwoju, zyskanym dzięki lockdownowi - cennym szczególnie teraz, kiedy wydaje się, że branża wraca na właściwe tory, a krwiobieg polskiej gospodarki zaczyna prawidłowo funkcjonować. Pacjent żyje i ma się dobrze!
Koronawirus sparaliżował światową gospodarkę i każdy z jej sektorów mocno odczuł lockdown - choć każdy w inny sposób. Pierwsze sygnały o zagrożeniu, jakie miał stanowić dla Europy COVID-19, dotarły do nas w 2020 roku, ale w branży TSL zaczęliśmy odczuwać kryzys już pod koniec 2019. W Chinach gospodarka, na której piętno odcisnął koronawirus, była sukcesywnie, ale bardzo powoli odmrażana. Problemy Chin szybko znalazły przełożenie na kłopoty komunikacyjne to między Europą, to między Ameryką. Nie pomogło także odcięcie połączeń lotniczych.
Przerwany łańcuch dostaw w mgnieniu oka dał się we znaki w skali mikro. Przekonały się o tym sieci sklepów, które zaczęły odczuwać problemy ze stabilnością zaopatrzenia. Jednego dnia klienci wręcz szturmowali markety, by zaopatrzyć się w niezbędne zapasy, drugiego zaś - z obawy przez wirusem - nie wychodzili z domów. Brak przewidywalności sytuacji sprawił, że automatyzacja dostaw stała się niemożliwa, podobnie zresztą, jak oszacowanie zapotrzebowania na produkty przez operatorów. Również przedsiębiorcy, sprowadzający półprodukty albo produkty z Chin, opierający swój biznes na dostawach z rynku Państwa Środka, stanęli w obliczu możliwego bankructwa. Straciła też branża przewozu osób - Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych oszacowało zmniejszenie transportu pasażerskiego na trasach krajowych o 97 procent.
Jednak wiele firm, w obliczu zagrożenia, wykazało się niewątpliwą elastycznością i reaktywnością. Lockdown skłonił klientów do dokonywania zakupów w internecie, na czym skorzystały firmy dobrze odnajdujące się w sektorze e-commerce. Firmy przewozowe błyskawicznie wdrożyły nowe standardy bezpieczeństwa i wprowadziły do oferty dostawę bezkontaktową. Wyraźnie odżył i tak świetnie prosperujący segment zamawiania jedzenia online czy e-grocery. Wobec strachu przed zakupami czy niemożności pójścia do restauracji woleliśmy zamówić jedzenie lub dostawę zakupów przez aplikację w smartfonie. Lockdown najpierw stał się więc poważnym wyzwaniem dla biznesu, ale wiele firm uznało, że to świetna nauka i okazja do wdrożenia nowych rozwiązań.
W przypadku TSL to na przykład przejście na system pracy zdalnej. Nie jest to proste - wymaga zaopatrzenia w odpowiednie zasoby i zaplecze informatyczne i jest procesem stopniowym, który nie dokona się w ciągu kilku dni. Cennym wnioskiem na przyszłość jest też zauważenie potrzeby dywersyfikacji oferty kosztem odejścia od wąskiej specjalizacji. Im szerszy wachlarz usług firmy, tym mniejsza szansa na to, że ucierpi ona w trakcie kolejnego kryzysu, jeśli w ogóle nadejdzie. Nawet gdy jeden segment odnotuje spadek, inny wzrośnie jego kosztem.
Najważniejszy wniosek, płynący z trzymiesięcznego lockdownu, jest jednak zdecydowanie szerszy: trzeba być zapobiegliwym, a więc pomyśleć, co zrobimy w przyszłości, gdy nadejdzie podobna pandemia i podobny kryzys? Warto przygotować się na najgorsze. Opracować plan awaryjny, poszerzyć ofertę, zgromadzić więcej rezerw, a może nawet kompletnie przemodelować firmę. Nawet jeśli cięższe czasy nie nadejdą, lepiej wiedzieć, jak byśmy sobie w nich poradzili

O branży TSL w czasie epidemii czytaj także:
- Transport drogowy ma kłopoty
- Widoczne łańcuchy dostaw
- Bufory na trudne czasy

Ostatnio zmieniany w poniedziałek, 07 wrzesień 2020 12:31
Zaloguj się by skomentować